Festiwal upośledzenia i scen śmieszących w niezamierzony sposób.

Kosmici chodzą jakby mieli owsiki w dupie lub zatwardzenie. W ogóle porozumiewają ze sobą w dosyć specyficzny sposób, a mianowicie... ćwierkając jak ptaki. Aha i ich życiodajną siłą jest uwaga uwaga... kola! (a raczej "koka", bo tak przynajmniej było w polskim tłumaczeniu, czyli słowo które dzisiaj się raczej kojarzy z kokainą chociaż wiem, że coś takiego jak "Coke" było. Ogólnie to zabrzmiało jakby właśnie brali kokainę. xD). A i oczywiście nieudolny green screen na każdym kroku, bo widać kontury. (SPOILERY!) Końcówka niedorzeczna, bo myk polega na tym, że główny bohater (ten na wózku, w sumie dosyć ciekawy pomysł za to plus) zostaje przypadkiem postrzelony przez gliniarza, no ok tylko problem polega na tym, że 1) strzał tego gliny spowodował wybuch całego marketu (co? XD) 2) głównego bohatera tam już nie było, bo widać było wcześniej że wraz z innymi był ewakuowany na zewnątrz, zresztą i tak zostaje wskrzeszony przez tą rodzinkę kosmitów (co jest akurat dobrym gestem w ramach podzięki za pomoc) 3) kolejny pokaz nieudolnie wykonanego green screenu. Zakończenie to też śmiech na sali. No i nachalny product placement (widać to szczególnie w scenie tanecznej rodem z Grease lub Gorączki sobotniej nocy, oczywiście gdzie?... w McDonaldzie! XD).

Najlepsza scena, to ta gdzie nasz kosmita tak się trzymał tego płotu z drutu, raz że aż się rozciągnął a dwa się spłaszczył jak ciapa w dodatku wydając komiczne odgłosy. XD

Drugą najlepszą sceną był pościg psów za kosmitą w żółtym samochodziku zwracający ich uwagę, zarówno on jak i psy driftują. Najlepsze było to jeszcze, że chłopak na wózku i jego matka mieli totalnie wyrąbane na to, że koło nich przechodziły psy i jego kosmiczny przyjaciel na autku. XD